Ognisko mini, bo herbaciane jak zwykle strzeżone przez niezłomnego Ogniomistrza, Dymkołapacza, Płomieniozaganiacza...Orbiego w całej swej dumie.
Zioła jeszcze nie zasnęły, jeszcze zielenią się soczyście na skraju lasku brzozowego więc podskubujemy i parzymy. Do czajnika trafiła macierzanka, szałwia, szczypta mięty omszonej, trochę hyzopu i meliska. Ze świeżych ziół otrzymamy zielonkawy napar, dopiero gdy postoi kilka minut w imbryczku nabierze przyjemnej bursztynowej barwy. No to przerwa w pracy i polewamy:
Z herbatka w dłoni oprowadzę Was po jesiennym złocie, po soczystej zieleni, po kobaltowym niebie, po słońcu, które raczyło nas promieniami cały dzień!
I oczywiście nie obędzie się bez naszej kocicy, bo jakże to pies w kadrze, a ona co gorsza? Oto Terra podczas kociego manicure, a dalej polująca....na ćmę;)
Złoci się leszczyna barcelońska, a tu wśród cytrynowych liści niespodzianka dla spostrzegawczych..mniam;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz