Bajka o tym, jak zgodne grono przyjaciół, pierwej podpaliło i następnie podtopiło Śmiercichę zwaną powszechnie Marzanną, jak pod szyldem czytelnym przegnało zimę i wiosnę przywitało.
Na początku była magia, wierzenia dawnych Słowian. Obiecywały poprawę losu, przebłaganie przyrody, by ziemia lepiej rodziła, by rosło, a deszcz ratował w dni suszy. Cykl przemian przyrody znalazł swe odbicie w kalendarzu świąt chrześcijańskich.
Dziś pod różnymi flagami, zmieniającymi się barwami przynależności do grup, społeczności, sztucznie wytoczonych granic ze szczątkami wiedzy na temat dawnych obrządków i rytuałów przemierzamy łąki i pola z kukłą zwaną Marzanną.
W jakim celu?
Coś w nas drzemie, coś w nas tkwi i żadna nowa siła nie może tego wykorzenić.
Marzanna to kukła przedstawiająca boginię, którą w rytualny sposób palono i podtapiano w czasie wiosennego święta Jarego. Któż nie pamięta ze szkoły podstawowej barwnej lalki na kiju wrzucanej do rzeki podczas wiosennego przesilenia?
To nasza rodzima tradycja, silniejsza od wszystkich zakazów i nakazów. Już 1420 roku Synod Poznański nakazał duchowieństwu zerwania z tradycją wnoszenia kukły zwanej śmiercią, a wcześniej nie raz wcześniej podtapianej w kałuży. Z kolei w wiekach XVII i XVIII próbowano Marzannę zastąpić kukłą symbolizującą Judasza i zrzucania jej z wieży kościoła.
Obecnie obrządek paleni i topienia Marzanny związany jest z nastaniem kalendarzowej wiosny 21 marca. Podążając za wewnętrzną potrzebą połączenia się w przyjacielskiej gromadzie, celebracji i kultywowaniu dawnych obyczajów i my ruszyliśmy drogą pożegnania zimy i przywitania nowego, świeżego...wiosny!
Barwna kawalkada przyjaciół przebyła łąkę i dotarła do Koziego Zakątka. Mora, Śmiercicha, Mara (Marzanna) jak obyczaj nakazuje, pierwej podpalona, później podtopiona w okolicznym kanale odeszła jak przemijająca zima. Gdzie jedno odchodzi, umiera, tam przychodzi miejsce na nowe. Dni stają się coraz dłuższe, do życia budzi się przyroda, a obfitości łąk, lasów i bezdroży oferuje nam szczodre dary roślin zielnych i pożywnych.
Jare Gody (Święto Jaryły), to kult życia, płodności i narodzin. Zarówno dla nas na Makowisku jak i dla Dyniowego Barona uprawiającego warzywa, to czas początków prac agrarnych. Niech się darzy, niech piorun wiosenny przegoni mary, a deszcz wesprze nasze rośliny.
Jare Gody przywitaliśmy biłgorajskim pierogiem z kaszy gryczanej i twarogu, ciastem z dyni i kozią szarlotką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz