sobota, 10 marca 2018

Odkryj marzenie i je zrealizuj - wiosna


Drużyna z Makowiska już w blokach startowych. Mimo kaprysów termiczno - wodnych i tego wszystkiego co dostarcza nam marcowa natura, każdego chłodnego poranka wbijamy się w gumowce i penetrujemy ledwo co odmarzłą ziemię. Niczym zgłodniałe po zimowym śnie krety szukamy przejawów biologicznego życia. Jest! Wprawne oko wypatrzyło pierwszego leniwego chrabąszcza, zbudził się przypadkowo, bo na nie jeszcze nie pora, ale jest ruch na ziemi makowej. Idzie nowe, idzie wiosna!


Zabieramy się za porządki po zimie, przycinamy nasz trawiasty krąg mocy, czyli olbrzymiego miskanta tak pięknie szeleszczącego zimą. Ta niemal całoroczna naturalna rzeźba ogrodowa wymaga kilku godzin pracy, zaledwie kilku bo pozostałą cześć roku radzi sobie sama bez jakiejkolwiek ingerencji ludzkich rąk. Na kolana i do dzieła. Co niektórzy po godzinie ogrodowego fitnessu musieli  odpocząć w pozycji horyzontalnej, nasze czworonogi bacznie obserwując łysiejące z godziny na godzinę poletko przyglądały się z zaciekawieniem. Kocica Terra: "No gdzie ja teraz się schowam, gdzie ja zapoluję na myszkę?". Orbi: "No przestań ciąć i bierz się za frisbee, ja czekam i wcale nie jestem cierpliwy, no psim językiem mówię do ciebie, halo!!!"

To właśnie trawy rozpoczynają naszą wiosnę w ogrodzie, tu dzieją się pierwsze zabiegi porządkowe, planowanie, rozmowy o nadchodzącym sezonie wegetacyjnym. 




W domowym zaciszu, każdy parapet okupują donice, doniczki i doniczunie pełne kiełkujących dobrodziejstw, warzyw, ziół, krzewów.




Tymczasem w plenerze toczą się poważne dyskusje i oczywiście łapanie pierwszych ciepłych promieni słońca. To nie lada sztuka rozplanować zasiewy i nasadzenia warzyw, kwiatów i ziół jednorocznych. Stosujemy zrównoważoną uprawę współrzędną, przypatrujemy się naturze, bierzemy pod uwagę szereg zmiennych i uczymy się na naszych klęskach, w których to także upatrujemy mądrości tego żyjącego świata. Drzewa owocowe rosną, anektują coraz więcej przestrzeni nad i podziemnej, tworzą korzystną ochronę dla lubujących się w zaciszu warzywek, ale i zabierają składniki odżywcze jednorocznym. Ach! 

Każdy z naszej drużyny prezentuje nieco inną filozofię, bo w końcu my ludzie jak mało która istota żywa przejawiamy największy indywidualizm i charakter.
Mama o dobrym sercu, jak to matka pozwala żyć każdej roślinie, co często prowadzi do tego, że pomidor nie mieszczący się w rzędzie zajmuje honorowe miejsce na samym środku ścieżki, pokrzywy przytulone do świerka uznaje za dobre towarzystwo, a nagietki "samosiejne" wędrowniczki są dosłownie wszędzie. Tak wymieniać można bez końca. Generalnie filozofia jej ogrodnictwa nazywa się "szkoda wyrzucić, przecież już rośnie!" Sadząc, pieląc, kopiąc podśpiewuje pod nosem ogrodowe mormoranda. 
Tomek jest planistą jedzenia i technicznym naszego raju. Interesuje go gdzie i ile będzie pomidorów, ziemniaków, ile cukinii...to jego smaczki;). Po etatowej pracy wpada do ogrodu i jak poparzony, łapie się za grabie, taczkę, ciągle coś przewozi, transportuje kamienie, obmyśla konstrukcję szopek, dachów, paleniska ogrodowego i tak co sezon to przychodzi nowa budowla, konstrukcja, realizacja w 3D.
Ja...tu pójdzie opornie, o sobie najtrudniej powiedzieć. Malarz, żywię się kolorami, fakturami, przestrzenią, powietrzem i współzależnościami istniejących obok siebie roślin i zwierząt. Szperam w starych zapiskach rodzinnych, przepisach, książkach zielarskich, łączę stare i nowe, szukam złotego środka dla flory i fauny naszego siedliska. Jeśli możliwe jest połączenie takich sprzeczności jak pragmatyczny marzyciel... to wszystko na mój temat.

Odkryj marzenie i je zrealizuj, a po nim bierz się za kolejne!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz